Jest taki jeden dzień w roku, którego nadejście zawsze witam z lekką obawą, bo nigdy do końca nie jestem pewny, czy wykazałem się odpowiednią dozą kreatywności i przygotowałem dla mojej piękniejszej połowy dobry prezent na urodziny. Pewnie teraz wyszedłem na jakiegoś pantofla czy innego jednokomórkowca, co to trzęsie portkami ze strachu przed babą, ale chciałbym zobaczyć w prawdziwym życiu, jak wy stawiacie się waszym kobietom…
No właśnie. Kozak-gawędziarz to piękne stworzenie, ale głównie zamieszkuje czeluście Internetu, a tu mamy do czynienia z jak najbardziej niegawędziarską kwestią. Nie wiem, jak wam, ale mi się czasem najnormalniej w świecie inwencja kończy i bazując na wieloletnim okresie błędów i wypaczeń nie próbuję wykombinować czegoś na własną rękę nie mając na to czasu ani pomysłu, tylko zdaję się na zawodowców. Tak, dobrze myślicie – kupuję jakiś wybajerzony prezent dla kobiety mojego życia przez Internet.
Tu tylko jedno istotne spostrzeżenie: „wybajerzony” nie znaczy „Bóg wie jak drogi i ekstrawagancki” – chodzi raczej o coś zaskakującego, ale nieprzesadnie ostentacyjnego, no i zdecydowanie wolę kupić coś, co sprawdzi się nie tylko jako prezent dla dziewczyny, ale też jako prezent dla mnie. Nie przedmiot, bo przedmioty się psują i gubią, a wspomnień spędzonego wspólnie czasu nikt nam nie odbierze. Krótko mówiąc: włażę sobie na przykład na tę stronę i szukam jakiejś kolacji, wyjazdu na parę dni, ewentualnie (jeśli akurat mamy niedosyt wrażeń) czegoś z dodatkiem adrenaliny. I wiecie co? Jak dotąd sprawdza się to całkiem, całkiem nieźle 🙂
źródła obrazków: dziendobry.bialystok.pl, karolowka.pl, onaband.pl