Ładnych parę miesięcy temu pisałem o mojej ówczesnej nowej miłości, czyli orzechach nerkowca. Ku mojemu niesłabnącemu zdziwieniu to uczucie wciąż trwa i nie gaśnie, co z kolei w pewien sposób zmusiło mnie niedawno do pogłębienia swej wiedzy na temat tych przekąsek. I chociaż wiedziałem już wcześniej, że nerkowce są jednym z lepszych źródeł magnezu, żelaza, potasu, fosforu, cynku i miedzi, a oprócz tego zawierają całkiem niemało witaminy PP, B6, A oraz E, to pewnym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że redukują ryzyko ataku serca czy choroby wieńcowej. A już najbardziej zdziwiłem się, kiedy sobie doczytałem, że jedzenie orzechów nerkowca pobudza nasz mózg do wydajniejszej pracy – może dlatego nerkowce są w słynnej „Mieszance studenckiej”…?
Ale to jeszcze nic. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego nerkowce są droższe od innych orzechów? Ja się w końcu dowiedziałem. Otóż chodzi o proces obróbki: ponieważ zewnętrzna łupina orzecha zawiera olej, który może wywołać oparzenia skóry, konieczne jest prażenie nerkowców w łupinach, a potem przepoławianie i rozłupywanie ich… ręcznie! Między innymi to stąd wynika ich cena. Ale nie myślcie, że te łupiny są marnowane: olej z łupin nerkowców jest stosowany do impregnacji drewna, natłuszczania sieci rybackich czy nawet do produkcji środków owadobójczych. Roślina-orkiestra ten nerkowiec, a właściwie nanercz zachodni, bo tak brzmi właściwa nazwa tego wyjątkowego drzewa.
Teraz trochę inaczej patrzę na nerkowce, a moje ulubione są produkowane przez Felixa – jeśli macie jakieś swoje własne typy, podzielcie się nimi w komentarzach: przetestuję, porównam i podzielę się wrażeniami 🙂
Źródło obrazka: niespiebozwiedzam.blogspot.com