Przyznam szczerze, że od ładnych paru lat nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby się przebranżawiać, bo po pierwsze naprawdę lubię swoją obecną robotę, a po drugie jakoś tak nie do końca widzę się w innym biznesie. Ostatnio jednak wydarzyło się coś, co mi trochę zachwiało światopoglądem w tym zakresie i chociaż na chwilę obecną nadal nie mam zamiaru zmieniać pracy, to jakiś tam drobny wyłom pozostał.
Sprawa w sumie wyglądała zupełnie niewinnie – dostałem kolejne zlecenie w Szczecinie, więc trasa generalnie przyjemna, choć ździebko daleka. Zapakowałem się do auta i pognałem. Na miejscu sprawa załatwiona względnie szybko i bezboleśnie, ale że klient sympatyczny i kontaktowy się trafił, to sobie pogadaliśmy chwilę o tym, jak który z nas zarabia na życie. No i się okazało, że człowiek prowadził sobie jeszcze do niedawna sklep internetowy, ale z różnych względów musiał go zamknąć. A ponieważ nie lubił siedzieć na tyłku i nic nie robić, to sobie zorganizował nowy biznes: znalazł niedrogie lokale handlowe w niezłym miejscu, wykupił sobie jeden i otworzył klubokawiarnię dla rodziców i dzieci.
Oczy mi się zrobiły wielkie jak spodki chyba, bo się facet zaśmiał i mnie oświecił, że się teraz takie rzeczy opłacają, bo właśnie zaczyna przybywać dzieciaków w tempie raczej lawinowym, a przecież gdzieś się muszą podziać, bo wszystkie w przedszkolach i żłobkach się nie pomieszczą. A przecież są jeszcze weekendy, które też można jakoś dzieciakom zagospodarować – u niego akurat oprócz względnie standardowego asortymentu będą na przykład rodzinne gry planszowe, książki, kolorowanki i inne różności.
Pomysł mi się generalnie spodobał, ale obawiam się, że trochę za długo byłem sam sobie szefem, sterem i okrętem, żeby się teraz przyzwyczajać do bycia szefem dla innych. Ale mimo wszystko co jakiś czas kołacze mi się po łepetynie myśl, że może kiedyś…
źródła obrazków: www.elwelltaylor.co.uk, poli.hyundai.com, www.dundeeone.com