Pewien znany koncern ogłasza już wszem i wobec, że „coraz bliżej święta, coraz bliżej święta”, pora więc troszeczkę przyhamować i zabrać się za załatwienie paru istotnych spraw jeszcze przed końcem roku. Nie wiem jak wy, ale ja co roku sobie funduję przed Bożym Narodzeniem solidne porządki w zakresie oczyszczania organizmu ze wszystkiego, co się w trakcie roku w nim nazbierało. Może i jedzenie w stolicy jest całkiem nienajgorsze, ale cholera wie, gdzie rosło to wszystko, z czego składa się mój codzienny jadłospis – jakoś nie wierzę, że na pięknej, ekologicznej i zadbanej farmie gdzieś w górach. Nie wspominam nawet o tym, że przecież czasem jadam będąc w trasie i nie zawsze się zatrzymuję w ekskluzywnych restauracjach (choć pewnie ekipa MakKaczora ma na ten temat inne zdanie).
Od razu też mówię, że porządna dieta oczyszczająca organizm z toksyn to bardzo fajna sprawa, tyle tylko, że trzeba być konsekwentnym, konsekwentnym i jeszcze raz konsekwentnym. Jak się na taką dietę zdecydujecie, to nie ma zmiłuj – trzeba ją przejść od początku do końca. Czasami może nie być łatwo, ale z doświadczenia wam powiem, że warto: ja się zawsze czuję lżejszy, a poza tym bardzo pięknie mi się reguluje system pozbywania się strawionych resztek jedzenia (tak, wiem, że jest na to jedno słowo – nie lubię go, więc go nie używam).
Pomijając zresztą moje prywatne odczucia mogę wam powiedzieć, że taka dieta oczyszczająca bardzo pomaga wątrobie, a bez zdrowej wątroby nawet największy twardziel długo nie pociągnie. Ja zresztą nie bez powodu robię sobie taką dietę przed okresem bożonarodzeniowym…
źródła obrazków: www.huffingtonpost.co.uk, www.athomemagazine.co.uk, blog.lifesum.com