Dziś znowu piszę w ramach mojego nieustającego cyklu wsparcia dla kierowców mających pytania i wątpliwości. Tym razem na warsztat trafiła dość ważna kwestia, mianowicie zostałem zapytany, czy kupowanie używanego samochodu ze skrzynią DSG ma sens? Najkrótsza odpowiedź, jakiej mogę udzielić, brzmi „to zależy”. I to od bardzo wielu rzeczy.
Po pierwsze od tego, z jaką dokładnie skrzynią mamy do czynienia – jeśli to jedna z tych sześciobiegowych, starszych konstrukcji, to z perspektywy kupowania używanego samochodu może być lepszym wyborem. Te skrzynie miały mokre sprzęgło, więc jeśli ktoś regularnie wymieniał olej (a powinien najpóźniej co 60 tysięcy kilometrów) i nie żyłował auta, skrzynia powinna być we w miarę dobrym stanie. Tu od razu zastrzeżenie, że tylko pod warunkiem, że ktoś nie grzebał w przebiegu, a jak wszystkim dobrze wiadomo autentyczny przebieg w wozie kupowanym od handlarza jest mniej więcej tak częsty, jak śnieg w lipcu: może się zdarzyć, ale niezbyt często i niekoniecznie akurat nam.
Z tego powodu zalecałbym dużą ostrożność, bo generalnie skrzynie DSG, jakkolwiek są szybkie i nie zwiększają zużycia paliwa (w przeciwieństwie do normalnych automatów), mogą jednak okazać się workiem na pieniądze. Takim bezdennym. A już zwłaszcza skrzynie suche, siedmiobiegowe, których żywotność jest krótsza i przewidziano ją bazowo na mniej więcej 150 do 200 tysięcy kilometrów.
Żebym nie został źle zrozumiany: uważam, że DSG to dobra opcja, ale z mojej perspektywy tylko w nowym samochodzie, bo koszty naprawy zajeżdżonej skrzyni tego typu idą w grube, grube tysiące. Tak więc warto, ale na pewno odradzam rzucanie się w ciemno na każdą nadarzającą się „okazję”, bo to najlepszy sposób żeby utopić swoje ostatnie oszczędności. A jak ktoś ma jakieś jeszcze pytania, niech śmiało pisze!
źródła obrazków: autowaw.pl, magazynauto.interia.pl, www.wykop.pl