Większe ilości zdjęć robię niezbyt często – przeważnie przy okazji jakiegoś wyjazdu zagranicznego czy wycieczki poza moją rodzinną betonową dżunglę. I chociaż mam cyfrową lustrzankę całkiem dobrej klasy (Pentaxa K20D dokładniej rzecz biorąc), to zdarzało się w sumie dosyć regularnie, że jeśli fotografowałem coś, gdzie było dużo jasnych kolorów, zdjęcia wychodziły mi prześwietlone. I chociaż potem dało się je obrobić na komputerze na tyle, żeby nie wypalały źrenic przy oglądaniu, to jednak sporo szczegółów znikało.
Pewnie niewiele bym z tym zrobił, ale raz, że idzie zima i jeśli spadnie śnieg (na co liczę), to zrobienie przeze mnie nieprześwietlonego zdjęcia graniczyłoby z cudem, a dwa, że niedługo wybieram się na narciarski urlop w Alpy z przyjaciółmi i byłoby piekielnie głupio nie móc zrobić choćby kilku porządnych fotek. Zastosowałem więc moją ulubioną metodę rozwiązywania problemów informacyjnych, czyli znalazłem w kalendarzu trzy dni bez jakichkolwiek wyjazdów, zaopatrzyłem się w odpowiednią ilość jedzenia i picia na ten czas (niech Bóg błogosławi człowieka, który opracował recepturę piwa „Dzikie Ale”) i zabrałem się za grzebanie w Internecie.
Różnych rad i sztuczek znalazłem mnóstwo, ale najbardziej przydatna z mojej perspektywy okazała się informacja na temat tego, w jaki sposób wykorzystywać histogram do określenia prawidłowych parametrów naświetlenia zdjęcia. Szczegółów nie będę tu przytaczał, bo jest ich całkiem sporo i sam nie wszystkie pamiętam, ale jeśli ktoś chce się dowiedzieć więcej na temat tego, czym w ogóle jest histogram i jak z niego skutecznie korzystać, niech zajrzy na podlinkowaną przeze mnie wyżej stronę – mnie bardzo pomogła.