Jeszcze nie zdążyłem do końca ochłonąć po obejrzeniu „Furii”, a tu jeden z moich serdecznych kumpli podesłał mi link (o, ten: http://vimeo.com/80630849) stwierdzając: „kto jak kto, ale Ty musisz to obejrzeć”. No to obejrzałem i prawie umarłem – tym razem jednak nie z wściekłości, ale ze zdziwienia. Link prowadzi do filmiku, w którym twórcy wypowiadają się na temat aktualnie powstającego pełnometrażowego filmu fabularnego pod tytułem „Panzer 88”, opowiadającego o losach pewnej załogi niemieckiego czołgu ciężkiego Königstiger (Królewskiego Tygrysa) podczas ofensywy w Rosji w październiku 1944 roku.
Niby nic szczególnie intrygującego na pierwszy rzut oka, no bo generalnie losy niemieckich pancerniaków na Froncie Wschodnim na tym etapie wojny były raczej niewesołe, ale tu są nieszczególne z nieco innego powodu: ten konkretny Tygrys Królewski trafia do malutkiej rosyjskiej wioski, która została spacyfikowana (czytaj: mieszkańcy zostali wymordowani) przez oddziały SS. W trakcie pacyfikacji esesmani w jakiś sposób obudzili drzemiące w wiosce starożytne monstrum, które za cel swych ataków obrało sobie właśnie załogę tytułowego czołgu (nazywanego przez załogę „Ilsa”).
Producent twierdzi, że mocna stroną filmu będą interesujące i wielowymiarowe (w sensie osobowości) postacie oraz dobra, trzymająca w napięciu przygodowa i pełna akcji fabuła. Twórcy zapowiedzieli też, że pod względem oprawy wizualnej film będzie oszałamiający i przewyższy wszystko, czego do tej pory doświadczyliśmy w filmach opowiadających o drugiej wojnie światowej.
Po tym wszystkim prawdę mówiąc mam ochotę pójść do kina, kiedy wreszcie „Panzer 88” do nich trafi: tu przynajmniej nikt nie próbuje wmawiać mi, że dostanę niewiarygodną dawkę realizmu i tak dalej – zamiast tego producent i scenarzysta obiecują, że obejrzę dobre kino akcji z wątkami nadnaturalnymi i Königstigerem w rolach głównych. I na to jestem w stanie przystać nawet za 30 złotych.