Nie sądziłem, że jakikolwiek news dotyczący stosowanych przez amerykańską armię nowinek technicznych mnie kiedykolwiek zaskoczy, ale stało się – oficjalnie przyznaję się do tego, że Amerykanom udało się doprowadzić mnie do histerycznego śmiechu trwającego dobre kilka minut. Gdyby ktoś potrzebował takiej śmiechoterapii, to poniżej dzielę się przyczyną mojego rozbawienia. Oto ona w całej krasie:
Wszystko rozgrywa się w kontekście tego, że przecież trzeba cały czas uświadamiać i pokazywać światu, kto jest „the best in the world” i kto swoim wojakom daje najfajniejsze zabawki. No więc w pościgu za zdobyciem ultrahipersuperduperuberprzewagi nad wszystkimi innymi armiami świata razem wziętymi Amerykańcy wymyślili, zbudowali i zwodowali pierwszy na świecie okręt wojenny całkowicie niewykrywalny dla sprzętu normalnie wykrywającego takie ustrojstwa. I wszystko byłoby okej gdyby nie jeden detal – dzielni podwładni prezydenta Obamy też nie mają go czym wykryć, w związku z czym to wielkie bydlę jest bardzo realnym zagrożeniem: tyle tylko, że nie tylko dla wroga, ale i dla całej żeglugi sojuszniczej oraz neutralnej…
Najprościej mówiąc można w toto wpłynąć i nie mieć o tym pojęcia, jeśli się będzie polegać wyłącznie na odczytach z sensorów, radarów, lidarów czy czego tam jeszcze – USS Zumwalt (bo tak się bohater dzisiejszej opowieści nazywa) jest po prostu niewidzialny i tyle. Z mojej strony szacunek za wybitne dokonania w dziedzinie technologii stealth, ale mimo wszystko uważam, że chłopaki powinni jednak najpierw mieć jakiś sposób, żeby to pieruństwo wykrywać. No bo co się stanie, jak im jakiś nawiedzony koleś to zwyczajnie podpieprzy…?
źródła grafik: squir.com, www.tampabay.com