Nigdy w życiu nie przypuszczałem, że jakikolwiek samolot może latać i nie spaść osiągając prędkość porównywalną z tym, co jestem w stanie wycisnąć bez większych problemów z mojego starego, wysłużonego „górala”, kiedy mocniej się przyłożę do pedałowania. Człowiek jednak uczy się przez całe życie, okazało się więc, że są samoloty (a na pewno jeden), które przy prędkości nieco ponad 18 km/h (!) nadal lecą i ani myślą spadać.
Taką maszyną jest Solar Impulse 2, który 9 marca tego roku wyruszył w podróż dookoła świata. Niby nic w tym szczególnego, bo ludzie niejednym już samolotem się po takiej trasie przelecieli, ale tu mamy do czynienia z maszyną pod każdym względem wyjątkową. Solar Impulse 2 to samolot napędzany wyłącznie przy pomocy ogniw słonecznych, ale najlepsze jest to, że może sobie latać też w nocy dzięki energii z akumulatorów ładowanych przez ogniwa słoneczne w dzień. A ma tych ogniw, bagatelka, 17 248 sztuk. Tak, ponad siedemnaście tysięcy, dobrze widzicie.
Waży toto 2,3 tony (czyli tyle co 2 Polonezy) i ma nieprawdopodobną rozpiętość skrzydeł – 71,9 metra. Z obecnie latających samolotów tylko Airbus A380 ma więcej, bo 79,8 metra, ale za to jego masa (bez pasażerów i ich bagaży) to około 260 ton. Jest różnica, prawda? No to jeszcze na koniec Wam dorzucę, że jeśli plan przelotu się powiedzie, a na razie wszystko idzie zgodnie z planem, to Solar Impulse 2 pobije dwa rekordy świata: w długości lotu bez lądowania, no i będzie to pierwszy w historii ludzkości udany przelot nad Pacyfikiem w wykonaniu samolotu napędzanego energią słoneczną. Pozostaje tylko czekać, aż zaczną nam budować pasażerskie liniowce napędzane ogniwami fotowoltaicznymi…
źródła obrazków: virgin.com, saltysushi.com