Sporo już w życiu widziałem absurdalnych sytuacji, ale to, co się wyprawia w Łosiowie (dla zainteresowanych: to taka malutka wioseczka niedaleko Brzegu) zahacza o humor rodem z Monty Pythona. Otóż nie tak dawno temu zaczęto nam w Polsce montować systemy odcinkowego pomiaru prędkości, co w założeniu ma się sprawdzać lepiej niż fotoradary (bo działa na dłuższych fragmentach drogi) i być bardziej wydajne. Wszystko pięknie i cacy, ale kilku drobiazgów nie wziął pod uwagę ten geniusz, co to projektował cały system – na przykład tego, że ludzie mają daleko gdzieś cwaniaków chcących nabić kabzę tanim kosztem.
W efekcie na odcinku pomiarowym w Łosiowie kierowcy jeżdżą średnio 30, góra 40 km/h, chociaż niby można 50 km/h zasuwać. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że system jeszcze nie działa (w sensie, że jeszcze nie wlepia mandatów), ale kierowcy już podejmują działania prewencyjne, co kończy się totalnym zakorkowaniem trasy nr 94 na tym właśnie odcinku. Nie wątpię, że dzięki temu jest zdecydowanie bezpieczniej (no bo w końcu auta stoją albo brną z prędkością rażonego apopleksją ślimaka), ale generalnie nie poprawia to niczego poza stanem kieszeni tych matołków, którzy cały ten system sobie wykombinowali i wprowadzili. Boję się myśleć, co będzie, jak te odcinki wreszcie zostaną uruchomione w całej Polsce na masową skalę…
Ale najciekawsze jest to, co robi nasza wspaniała Policja: goście w niebieskich mundurkach głośno zachęcają do… szybszej jazdy na tym odcinku! Tak, dobrze widzicie. I jeszcze wymachują pałeczkami i straszą, że jak ludzie nie zaczną szybciej jeździć, to oni będą wlepiać mandaty za powodowanie utrudnień w ruchu drogowym. Wychodzi na to, że i tak źle, i tak niedobrze. A niebieskie chłopaczki najwyraźniej dostali prikaz, że zysk ma być – w taki czy inny sposób…
źródła obrazków: finanseija.pl, moto.ntii.pl, polskieradio.pl