Już kilka razy w dotychczasowym życiu zdarzyło mi się pomyśleć, że w największych fantazjach i najgorszych koszmarach nie przypuszczałem, że dożyję czegoś, czego jednak dożyłem i doświadczyłem na własne oczy (albo i bardziej organoleptycznie). Jakoś jednak nigdy mi do łba nie przyszło, że ktoś może się porwać na taką świętość, jaką jest sterująca ruchem drogowym na całym świecie sygnalizacja świetlna – okazuje się jednak, że inżynierowie z MIT takie świętości mają w (jak to się mówi) głębokim poważaniu.
Chodzi generalnie o to, że ci goście postanowili wymyślić sposób rozkorkowania miast przy pomocy… likwidacji sygnalizacji świetlnej jako anachronizmu (ten wynalazek ma już ponad 100 lat!) i wprowadzenia na ulicach ruchu wyłącznie samochodami autonomicznymi! Jak się nad tym na spokojnie zastanowić, to pomysł w sumie ma ręce i nogi, bo samochody będą sobie samodzielnie jechać, dotychczasowi kierowcy będą mieli czas na robienie miliarda rzeczy, których do tej pory zrobić nie mogli siedząc „za kółkiem” i wszyscy będą zadowoleni – poza oczywiście tymi, którym obecność świateł na skrzyżowaniach daje robotę… Tak czy siak system opiera się na dwóch prostych założeniach:
a). wszyscy jeżdżą pojazdami autonomicznymi i nie ma od tej zasady wyjątków, oraz
b). istnieje centralny system (albo chociaż lokalny, na potrzeby danego miasta) sterujący poruszaniem się i komunikacją pomiędzy tymi pojazdami
Z doświadczenia wiem, że wprowadzenie czegoś tak rewolucyjnego na masową skalę najprawdopodobniej wywoła opór ze strony co bardziej konserwatywnych środowisk typu kierowcy taksówek czy lokalne przedsiębiorstwa transportowe zajmujące się przewozem pasażerów, jednak prawda jest taka, że to przyszłość, która najpewniej przydarzy się jeszcze za mojego życia. I znów będę mógł powiedzieć, że w życiu nie sądziłem, że czegoś takiego dożyję…
źródła obrazków: shotphotos.com, www.extremetech.com, www.gereports.com