Dziś chciałem się z wami podzielić taką krótką refleksją na temat tego, że pewne słowa w określonych okolicznościach nabierają zupełnie nowego znaczenia. Mnie się to przytrafiło akurat na początku tego miesiąca, kiedy się dowiedziałem, że oprócz standardowego zestawu prezentów na Dzień Kobiet muszę jeszcze zorganizować prezent na 18 urodziny dla młodszej siostry mojej pani.
Dlaczego akurat ja? Cóż, moja najmilejsza stwierdziła wprost, że najlepsze prezenty kobietom dają właśnie faceci i że skoro potrafię takie zarąbiste rzeczy dla niej wykombinować, to na pewno i dla Aśki coś wymyślę. A poza tym to jej się nie chce i tyle…
Nagle słowo „kumulacja” nabrało nowego ciężaru znaczeniowego, a ja gdzieś w duchu odetchnąłem z wielką ulgą, bo w końcu te najfajniejsze prezenty wymyśliłem nie sam, tylko wyszperałem w Internecie. Uznałem, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebym i tym razem zrobił dokładnie to samo, ale wcześniej taktycznie wydobyłem z mojej pani maksymalnie dużo potencjalnie przydatnych informacji o Aśce – co lubi, czego nie lubi, takie tam. A potem zajrzałem sobie w jedno z moich ulubionych miejsc w sieci i w ramach prezentu na 18 urodziny kupiłem dwa vouchery: jeden dość standardowy na kolację i dobre wino dla dwóch osób (Aśka ma chłopaka), a drugi na najbardziej porąbaną rzecz, jaką dotąd widziałem, czyli na lot z jetpackiem nad jeziorem (!!!)
Dowiedziałem się potem, że kolacja była rewelacyjna i że żeby poszaleć z plecakiem odrzutowym Aśka czeka na cieplejszą wiosnę, ale ja tyle cierpliwości nie mam – bo oczywiście sobie też ten drugi pakiecik kupiłem…
źródła grafik: www.fatherhood.org, www.dynamicbusiness.com.au, prezentmarzen.com