Póki co nie mam w planach zakładania rodziny ani rozszerzania żywego inwentarza w moim domu o jakiekolwiek dodatkowe żyjątko (moja pani oraz Morda wystarczają mi w zupełności), nie powstrzymuje to jednak co niektórych moich fejsbukowych znajomych (i co najmniej kilku nieznajomych na dokładkę) od wrzucania mi na fejsie różnych informacji dotyczących tego jak bardzo jakieś jedzenie dla dzieciaków/niemowląt/noworodków (niepotrzebne skreślić) jest super albo niesuper. Do pewnej chwili nie przeszkadzało mi to za specjalnie, ale w końcu się wściekłem, bo strasznie nie lubię takiego zaśmiecania mi platformy komunikacyjnej informacjami kompletnie dla mnie w tej chwili nieprzydatnymi.
Problem rozwiązałem najprościej jak się da: wywaliłem ze znajomych największych syfiarzy, a pozostałym dałem wyraźnie do zrozumienia, że sobie nie życzę takiej presji – jak chcą mnie przekonać do posiadania własnych dzieci, to niech to zrobią osobiście, twarzą w twarz. Pomogło. Nie spodziewałem się jednak, że będą mnie jednak zastanawiać to, czy mleko nan jest odpowiednie dla niemowląt albo kiedy powinno się wprowadzić do diety malucha pokarmy stałe, jeśli dotychczas był karmiony mlekiem matki. Może jednak powoli budzi się we mnie instynkt ojcowski…?
Tak czy inaczej postanowiłem sięgnąć po informacje do źródła, czyli mówiąc krótko odwiedziłem mojego brata i popytałem o to i owo. Okazało się na ten przykład, że opinię o mleku nan Maciek ma dobrą, bo w przypadku Wojtusia sprawdziło się fantastycznie, dowiedziałem się też paru ciekawych rzeczy na temat blogów parentingowych i już wiem gdzie szukać informacji (cytuję) „jakby mnie przyszpiliło”, no i jeszcze że od szczepionek wcale się nie dostaje autyzmu, a jak ktoś tak twierdzi, to jest (znów cytuję) „imbecylem do potęgi n-tej”. Krótko mówiąc wizyta była owocna, a ja zyskałem dzięki niej pewność, że ojcostwo to fajna rzecz, ale chwilowo nie mam na nią jednak ochoty…
źródło grafik: www.podeeasia.com, www.livescience.com, travelingdad.com