Muszę przyznać, że dzięki ładnym kilku tygodniom poświęconym na rozeznanie się w obecnym rynku samochodów osobowych dowiedziałem się kilku rzeczy, których pewnie bym się w życiu nie dowiedział kupując auto używane. Na przykład nie miałem bladego pojęcia o tym, ze instalacje LPG w rodzaju tej, jaka mam w swojej Wołdze to już w zasadzie zabytek – może jeszcze nie klasy zerowej, ale na pewno da się ją sklasyfikować jako relikt przeszłości. To konkretne oświecenie przeżyłem odwiedzając salon Škody.
Niby nie ma nic szczególnie rewolucyjnego w tym, że producent przewiduje opcję zamontowania fabrycznej instalacji LPG w kilku modelach ze swej oferty, ale to, co proponuje Škoda, to nie jest jakaśtam pierwsza z brzegu instalacja, tylko zaawansowane technicznie cudo. Gość z salonu (ewidentnie pasjonat) próbował mi nawet wyjaśnić rewolucyjność całego patentu, ale od pewnej chwili z jego wypowiedzi rozumiałem w zasadzie tylko spójniki. Na szczęście zauważył i spróbował mi podać informacje jak przysłowiowej krowie na między i zadziałało – oto, co zapamiętałem z wykładu 🙂
Po pierwsze za projekt i pomysł jest odpowiedzialna firma Landi Renzo, która ma opinię absolutnego tuza w swojej dziedzinie. Inaczej mówiąc mamy do czynienia z najwyższą możliwą jakością. Po prostu. Oprócz tego instalacje w samochodach Škody są sekwencyjne, co znaczy, że są kompatybilne z każdym silnikiem FSI i że kiedy jeździmy na niskich obrotach, silnik spala LPG, natomiast w momencie osiągnięcia odpowiedniego progu obrotów (na przykład podczas wyprzedzania) silnik automatycznie przełącza się na benzynę, dzięki czemu nie ma straty mocy.
Dla mnie to były najważniejsze informacje i przyznam się, że choć ostatecznie nie kupiłem Škody, to jednak cały czas kombinuję, czy by się przypadkiem takiej fajnej sekwencyjnej instalacji gazowej nie dało jakoś wmontować do mojej Wołgi – cena była dość przystępna. Muszę się koniecznie jeszcze raz do salonu Škody wybrać 🙂
źródło obrazka: elektroda.net