Miałem w tym roku taki ambitny plan, żeby się wreszcie osobiście wybrać do Frankfurtu i zobaczyć (z pozycji zwiedzającego, rzecz jasna) słynne Targi Samochodowe, które się tam w tym roku odbywały, ale jak zwykle od planów do realizacji była daleka droga i koniec końców nie dałem rady. Trochę mi to zepsuło humor i chyba dlatego dotąd nic nie wspominałem o tej szacownej imprezie, ale chyba najwyższa pora chociaż kilka słów naskrobać, zwłaszcza, że jak sobie poprzeglądałem Internet, to okazało się, że jest o czym.
O prototypach nie będę pisał, bo z reguły na targach są superfajne, a potem się nagle okazuje, że wersja produkcyjna wygląda jak sto tysięcy innych marek samochodów, bo dzięki temu sprzedaż w Mozambiku zwiększy się o 3 sztuki w skali tysiąclecia. Żeby nie było: lubię prototypy i gdyby było mnie stać, to pewnie bym sobie niejeden kupił, ale po prostu szkoda mi, że producenci wykorzystują je jako formę reklamy, która dużo obiecuje i na obietnicach się kończy.
Dużo bardziej zainteresowała mnie na przykład wiadomość, że Ford postanowił w końcu zrobić lifting staremu, dobremu Rangerowi i teraz ten wózek będzie mógł mieć nawet pięciocylindrowy silnik 3,2 litra o mocy 200 KM. Całkiem przyjemna terenówka jak na mój gust, a na dokładkę szpece Forda wykombinowali bardzo ciekawy patent na napęd do Rangera. Otóż może on sobie działać w standardowym trybie 4×2 (kiedy suniemy po asfaltowej szosie czy innej normalnej drodze), 4×4 High (do jazdy po kiepściejszych drogach i łagodnym terenie) i 4×4 Low (do zasuwania po najgorszych wertepach, na które mamy wizję naszego Rangera wpuścić). Nie testowałem osobiście tego rozwiązania, ale dobrze poinformowane (i wiarygodne) źródła, z którymi zamieniłem na ten temat słówko czy dwa twierdzą, że się sprawdza całkiem dobrze. Aż mam ochotę się przekonać o tym na własnej skórze…