Choć to dosyć szokująca perspektywa, może się jednak okazać jak najbardziej realna – a właściwie to już się okazała, tylko że póki co na skalę względnie lokalną, bo tylko w Holandii. Oczywiście wszystko może się skończyć efektem lawiny i wtedy w całej Europie kolejne kraje wprowadzą zakaz sprzedaży samochodów wyposażonych w silniki spalinowe napędzane paliwami ropopochodnymi i ropą. Pomysł osobiście uważam za ciekawy w tym sensie, że nie ma się co oszukiwać – alternatywne paliwa są ludzkości znane już od co najmniej kilkudziesięciu dobrych lat, tylko że lobby „ropiarzy” pilnowało, żeby nikomu się nie udało wprowadzić ich na szerszą skalę.
Sprawa jest jednak o tyle śliska, że Holendrzy mają plany co najmniej ambitne: zasadniczym założeniem wstępnie przyjętej ustawy jest usunięcie z holenderskich ulic samochodów napędzanych paliwami z ropy naftowej już za niecałe 10 lat – do 2015 roku. Może mają na to jakiś tajny plan albo przewidzieli duże dopłaty i nagrody dla ludzi przesiadających się na samochody elektryczne, bo jeśli nie, to naprawdę czarno to widzę. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wyda przecież fury forsy na nowe auto tylko dlatego, że komuś u władzy się zamarzyło, żeby samochody w Holandii miały ekologiczne silniki…
Niezależnie od tego, jak się potoczą losy ustawy antynaftowej w Holandii, jest to wyraźny sygnał nadchodzących trendów – zasoby naturalne naszej kochanej planety się sukcesywnie kurczą (tego chyba nie trzeba udowadniać nikomu), co będzie owocować w najbliższej przyszłości coraz większą liczbą projektów podobnych do tego zaakceptowanego przez holenderski rząd. I pozostaje tylko mieć nadzieję, że zdążymy z ich wdrożeniem na czas, by rzeczywiście Ziemię uratować…
źródła grafik: www.theneweconomy.com, www.environment-assured.com, www.dailymail.co.uk, www.worldtechtoday.com