Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy oglądałem jako małolat „Gwiezdne Wojny” Lucasa w kinie, jednym z najbardziej efekciarskich gadżetów, jakie mi wpadły wtedy w oko, był latający pojazd motocyklopodobny. Myślałem sobie wtedy, że strasznie fajnie byłoby mieć takie coś i na tym sobie zasuwać po rzeczywistości. Jeszcze do ubiegłego roku problem był w zasadzie nierozwiązywalny, bo nikomu się nie udało zbudować czegoś podobnego. Do czasu, aż zajął się tym Chris Malloy.
W zasadzie Malloy nie wymyślił koła na nowo, tylko postanowił oprzeć swój Hoverbike na powszechnie dostępnej technologii, czyli dronach, odpowiednio ją przeskalowując. Proste, eleganckie i pieruńsko skuteczne podejście. Hoverbike ma na tyle spektakularne osiągi (maksymalna prędkość 180 km/h, maksymalny pułap 3 kilometry), że dalszym finansowaniem projektu bardzo poważnie zainteresował się amerykański Departament Obrony.

Nie dość, że ten latający motocyklodron jest szybki, to na dokładkę jest bardzo lekki (zbudowano go z poliwęglanów), a ponadto ma się dać poskładać do takich małych rozmiarów, żeby go upchnąć w plecaku standardowego żołnierza. Nie do końca sobie wyobrażam, jak i w czym ów dzielny sołdat będzie targał resztę niezbędnego mu na ewentualnym polu bitwy (i nie tylko) wyposażenia w rodzaju broni, amunicji i takich tam, ale pewnie amerykańscy szpece od ulepszania armii mają już na to jakiś patent.

Tak więc już całkiem niedługo może się okazać, że po niebie będą nam zapierniczać na Hoverbike’ach bohaterscy amerykańscy żołnierze, którzy będą nieść na ich wirnikach pokój i radość wszystkim uciemiężonym ludziom na całym świecie…
źródła obrazków: youtube.com, thekneeslider.com, kickstarter.com