Macie czasem tak, że się wam za nic w świecie nie chce siadać za kółko i zasuwać te ileśtam kilometrów do pracy? Ja się czasem już na tym łapię, chociaż przecież nie mam monotonnej trasy i na brak atrakcji nie mogę narzekać – zawsze się znajdzie ktoś, kto mi ruszy nerwy albo coś, co sprawi, że się zatrzymam, wysiądę z auta i rozprostuje kości w okolicy, w której bym się pewnie normalnie nie zatrzymał.
Myślałem też, że mnie już nie bardzo producenci samochodów są w stanie zaskoczyć, ale oczywiście się myliłem. Goście z Volvo wpadli na patent tyleż przełomowy, co moim przynajmniej zdaniem ryzykowny. Otóż zapowiedzieli, że opracowują właśnie nowy model Volvo, który póki co się nazywa Concept 26, a który będzie samochodem w pełni autonomicznym. Może i wyjdę na wapniaka, ale dla mnie to trochę kosmos – zwłaszcza, jak patrzę na to, co się wyrabia na drogach w moim pięknym kraju nad Wisłą.
Tak czy tak, kolesie z Volvo wyliczyli, że średnio do pracy dojeżdża się przez 26 minut (i stąd ta nazwa wersji koncepcyjnej), a w tym czasie można przecież zrobić pierdyliard innych rzeczy niż skupianie się na prowadzeniu auta od jednych świateł do kolejnych. Jest więc w Volvo Concept 26 zastosowany taki numer, że kiedy samochód przechodzi w tryb autonomiczny, to fotel kierowcy się odsuwa od kierownicy, z drzwi wyskakuje stolik, a z deski rozdzielczej wysuwa się monitor. I sobie można czytać, pisać, słuchać, oglądać, no jednym słowem jakbyśmy sobie w domu siedzieli. I tylko wielki i bardzo szwedzki w stylu timer przypomina nam aż nazbyt precyzyjnie, ile jeszcze zostało czasu do końca jazdy autonomicznej…