Z uwagi na to, że sporo czasu spędzam w trasie, z urządzeń mobilnych w rodzaju tabletu czy smartfona korzystam z reguły w dość określony sposób i w konkretnych okolicznościach – na przykład włączając nawigację lub „Janosika”, który ostrzega mnie przed radarami i patrolami policyjnymi w okolicy. Rzecz jasna skłamałbym, gdybym powiedział, że w ogóle w nic nie grywam na telefonie, ale nie był i nie jest to mój priorytet jeśli chodzi o rozrywkę, chociaż muszę się przyznać, że od pewnego czasu gram całkiem sporo. Najciekawsze, że jest to zasługa gry, która nawet nie posiada grafiki w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, a cała jej mechanika jest zrozumiała nawet dla przedszkolaka.
Nawet nazwa jest banalnie prosta, bo brzmi „2048”. Większość pewnie wie już, o co chodzi, bo gierka jest niesamowicie popularna, więc nie będę się rozpisywał o tym. Zamiast tego powiem tylko, że rzadko kiedy daję się wciągnąć aż tak przez grę na telefonie, chociaż na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że to gra logiczna, a ja bardzo lubię wszystkie łamigłówki. Im trudniejsze, tym lepiej – a tu wcale nie jest łatwo, choć do pewnego momentu da się wszystko pięknie układać.
Największym chyba fenomenem tej gry jest to, że wcale nie trzeba mieć na nią dużo czasu: wystarczy nawet minuta czy dwie, żeby już coś porobić, a ponieważ gra sobie zapamiętuje postęp, to można ją bez obaw wyłączyć i wrócić do rozgrywki w dowolnej nadarzającej się chwili. Po sporej liczbie podjętych prób, po rozmaitych testach różnych technik i po konsultacjach z kilkoma znajomymi, którzy też grają w 2048 mogę tylko stwierdzić, że z jakiegoś jeszcze mi nieznanego powodu kobietom idzie lepiej – zwłaszcza tym kobietom, którym grę pokazali ich faceci…
źródło obrazków: worldgsm.net, play.google.com