 Mieszkam w okolicy płaskiej jak gigantyczna deska do prasowania, nic więc dziwnego, ze swojej pasji narciarskiej muszę dawać upust poza centralną Polską – przez ostatnich dziesięć lat przetestowałem całe mnóstwo miejsc zarówno w kraju, jak i za granicą i powiem szczerze, że dopiero dwa lata temu znalazłem wreszcie swoją narciarską Mekkę. Co najlepsze, znajomi już od lat próbowali mnie namówić na urlop na nartach w Austrii (o w takich domkach na przykład), ale mój wrodzony upór i cecha, którą moja mama nazywa „poprzeczniactwo” sprawiały, że nie chciałem tam jechać. Aż do 2012 roku, kiedy dla świętego spokoju się w końcu zgodziłem – i to był strzał w dziesiątkę.
Mieszkam w okolicy płaskiej jak gigantyczna deska do prasowania, nic więc dziwnego, ze swojej pasji narciarskiej muszę dawać upust poza centralną Polską – przez ostatnich dziesięć lat przetestowałem całe mnóstwo miejsc zarówno w kraju, jak i za granicą i powiem szczerze, że dopiero dwa lata temu znalazłem wreszcie swoją narciarską Mekkę. Co najlepsze, znajomi już od lat próbowali mnie namówić na urlop na nartach w Austrii (o w takich domkach na przykład), ale mój wrodzony upór i cecha, którą moja mama nazywa „poprzeczniactwo” sprawiały, że nie chciałem tam jechać. Aż do 2012 roku, kiedy dla świętego spokoju się w końcu zgodziłem – i to był strzał w dziesiątkę.
Nie zrozumcie mnie źle: w Polsce też jest wiele fajnych tras narciarskich i świetnych stoków (a jeździłem też i po takich dzikich, gdzie ani wyciągu, ani ubitego ratrakiem śniegu nie uświadczysz i wszystko trzeba sobie zapewnić samemu), ale naprawdę do Austrii jeszcze nam bardzo, bardzo daleko – pod względem bezpieczeństwa tras nawet nie ma czego porównywać, bo austriackie trasy są zwyczajnie bezkonkurencyjne. No i dochodzi jeszcze kwestia malowniczości widoków: u nas tego nie uświadczysz, bo choć Tatry są ładne, to Alpy są przepiękne…
Krótko mówiąc: dwa lata temu się zakochałem w alpejskiej zimie i w austriackich stokach, nie wspominając już w ogóle o typowo męskich rozrywkach w rodzaju zimnego (albo grzanego, w zależności od nastroju) piwa wypijanego po całym dniu szusowania. Dwa lata temu byliśmy z przyjaciółmi w Karyntii, rok temu w Tyrolu, a dwa tygodnie najbliższej zimy zamierzamy spędzić w Salzburgu (konkretniej: we Flachau). Już się nie mogę doczekać wyjazdu!
