Pamiętam, że jak byłem mały, to często sobie z kumplami z podwórka żartowaliśmy, że chcielibyśmy mieć samochody na wodę, bo wtedy byśmy mogli sobie praktycznie za darmo jeździć, a spaliny by nie śmierdziały. Tamte dziecięce marzenia nadal są w sferze „może kiedyś”, ale producenci samochodów dwoją się i troją, żeby stworzyć auto napędzane takim rodzajem paliwa, które będzie bezpieczne dla środowiska naturalnego. Coraz częściej do masowej produkcji trafiają wozy o napędzie hybrydowym, ale wychodzi na to, że hybrydy to dopiero pierwszy krok w tej dziedzinie, bo Japończycy wyskoczyli z takim pomysłem, że konkurencja może tylko zielenieć z zazdrości: wymyślili i zbudowali samochód na… wodór!
W życiu nie sądziłem, że można będzie kupić auto napędzane paliwem kojarzącym się raczej z promami kosmicznymi, ale to nie pierwszy raz, kiedy technologia mnie pozytywnie zaskakuje. Toyota Mirai to właśnie takie miłe zaskoczenie, bo nie dość, że wygląda kapitalnie (przynajmniej zaprezentowany prototyp robi fajne wrażenie), to jeszcze producent zapowiedział, że osiągi wcale nie będą kiepskie. Auto ma moc 153 koni mechanicznych, moment obrotowy rzędu 335 Nm i od 0-100 km/h przyspiesza w 9 sekund. Prędkość maksymalna nie poraża, bo oscyluje wokół 179 km/h, ale prawdę powiedziawszy to więcej, niż wystarczająco – prawie nigdzie się nie da pojechać nawet tyle w zgodzie z przepisami ruchu drogowego (tak, pamiętam o niemieckich autostradach), więc nie ma o co kruszyć kopii i narzekać, że to wolne auto.
Dodatkowym plusem jest całkowita ekologiczność konstrukcji: jedyny produkt spalania to woda, która jest wypuszczana z rury wydechowej, nie szkodząc w żaden sposób atmosferze. Minusy natomiast osobiście dostrzegam dwa: pierwszy to cena, która na rynek niemiecki została ustalona na 66 tysięcy euro, co oznaczałoby, że u nas Toyota Mirai kosztowałaby jakieś 350 tysięcy złotych. Ździebko dużo. Ale na taki wóz wciąż niejednego Polaka stać. Gorzej byłoby z tankowaniem, które choć zajmuje około 3 minut, to jednak wymaga specjalistycznej stacji – a takich póki co w naszym kraju nie ma…
źródło obrazka: gas2.org