To pytanie nie daje spokoju ludzkości chyba od momentu wymyślenia przez Fenicjan pieniądza jako uniwersalnego środka płatniczego, a niejeden człowiek spędził większość życia kombinując, jak tu osiągnąć ten cel i zarobić bez wysiłku. I chociaż świat od starożytności poszedł solidnie do przodu, to problem pozostał, tyle tylko, że w dzisiejszych czasach ciut łatwiej go rozwiązać – fakt, że nie do końca, ale jednak dość skutecznie.
Podstawową kwestią jest znalezienie takiego zajęcia, które nie jest męczące, a przynosi zyski: póki co to najlepszy kompromis, na jaki można liczyć. Tego typu rozwiązaniem jest na przykład zarabianie pieniędzy na wahaniach kursów walut, co oznacza, że trzeba mieć choć trochę pojęcia o sytuacji międzynarodowej i śledzić zmiany na bieżąco. Osobiście na ten przykład nie znam się na rzeczy za mocno, ale kilka miesięcy temu mój dobry znajomy, który siedzi w finansach i wie, co w trawie piszczy, doradził mi zakup jedynej słusznej waluty, czyli dolarów amerykańskich. Wtedy kurs dolara oscylował gdzieś wokół 3,30 zł a ja nie planowałem jakichś wielkich wydatków, więc parę tysięcy baksów kupiłem.
Sprzedałem je na początku tego miesiąca, kiedy kurs dolara poszybował i niemal zrównał się z euro, dzięki czemu udało mi się zarobić na czysto coś ponad 2 tysiące złotych. I to przy niemal zerowym wysiłku, bo całość kosztowała mnie kilka kliknięć. Ja miałem to szczęście, że znajomek mi doradził kiedy kupić i kiedy sprzedać, ale jeśli czujecie się sami na siłach, żeby monitorować kursy i macie trochę kapitału na start, to jest to dla was idealne zajęcie, przy którym się szczególnie nie napracujecie. Dajcie znać, czy się opłaciło…
Źródło obrazka: zdjecia.biz.pl