O tym, że nałogowi palacze tytoniu nie mają w życiu łatwo, chyba nikogo nie muszę szczególnie przekonywać. Nie mają też wesoło ludzie przebywający w pobliżu takiej nałogowej lokomotywy, ale dziś akurat chciałem się podzielić krótką refleksją na nieco inny temat i skupić się mimo wszystko na palaczach. Dokładniej rzecz biorąc na tym, że ja na przykład zawsze wiem, czy ktoś pali, czy nie – rozpoznaję palaczy błyskawicznie, zwłaszcza jeśli mi wsiądą do samochodu (a czasem przecież zabieram autostopowiczów).
Dla ścisłości dodam, iż wcale nie mam na myśli tego, że generalnie dookoła takiego nikotynowego nałogowca znajduje się zwykle mniej więcej metrowej średnicy „strefa śmierci”, w której doskonale czuć wszystko to, co najczęściej pali dana osoba. Zapach da się jednak dość łatwo wyeliminować, natomiast charakterystycznego, „suchego kaszlu palacza” już nie tak łatwo się pozbyć. Mnie osobiście znany jest tylko jeden skuteczny farmaceutyk na tę dolegliwość i jest to Detusan, ale ponieważ jest to specyfik jeszcze nieznany tak zwanym „szerokim masom”, niewiele osób go używa. Szkoda, bo jest naprawdę dobry i rzeczywiście zmniejsza kaszel palacza, a na dokładkę troszkę wspomaga regenerację błony śluzowej gardła, bo zostawia na nim cieniutki film ochronny.
Wracając do tematu: skąd wiem, że dana osoba kaszle bo pali, a nie na przykład dlatego, że jest przeziębiona? Cóż, chyba najbardziej charakterystyczny jest kaszel palacz. Zwykły kaszel przeziębieniowy jest najczęściej nie aż tak gwałtowny, no i rzadko kiedy jest suchy. Kaszlący palacz niczego realnie nie odkrztusza, kaszle natomiast tak, jakby mu w gardle zalegało ze sto metrów osadów jeszcze z prekambru…
źródła obrazków: cigarettesreporter.com, besthowtostopsmoking.wordpress.com, www.dentalhealth.org