Tak to już jakoś jest w moim życiu, że jak się nałażę, namęczę i nagimnastykuję, żeby zdobyć jakieś informacje na temat jakiegoś samochodu, to potem nagle bardzo wielu znajomych, kolegów albo czasem nawet i prawie obcych ludzi chce z mojej wiedzy skorzystać. Generalnie nie mam nic przeciwko, bo po jakie licho mam trzymać w tajemnicy, że jakieś auto uważam za lepsze od innego, tylko czasem już mi się nie chce powtarzać tego samego różnym ludziom pięćdziesiąt razy. Dlatego postanowiłem, że od teraz jak ktoś mnie poprosi o opinię na temat jakiegoś auta, to zamiast się udzielać w realu, napiszę posta na blogu i po sprawie – i szybciej, i łatwiej, a przede wszystkim w każdej chwili można tu wrócić.
Dzisiaj na tapetę idzie nowy Ford Grand C-MAX, bo znajomy akurat planuje kupić rodzinne auto. Przyznam bez bicia, że gdybym miał większy zapas gotówki niż miałem, to sam bym pewnie się poważnie nad tym wózkiem zastanawiał, bo akurat najnowsza odsłona ma do zaoferowania sporo więcej niż ten sam model przed liftingiem. Po pierwsze nowy Grand C-MAX jest cichszy i to zauważalnie (mówię o odczuciach wewnątrz auta), po drugie jest bardzo przestronny i wygodny, po trzecie ma całkiem od nowa zaprojektowane przednie lampy (zostały dodane lampy ledowe do jazdy w dzień), a po czwarte deska rozdzielcza jest wreszcie zrobiona tak, żeby kierowcy pomagać, a nie go tylko wkurzać. Inne samochody 7 osobowe nie są tak przyjazne, uważam, i mówię to całkiem poważnie.
Co więcej? Są biksenony, jest dotykowy ekran (bardzo wygodny w obsłudze, dodam), jest trochę nowych bajerów w rodzaju doświetlania zakrętów, monitoringu martwej strefy lusterek bocznych czy jeszcze lepszej stabilizacji auta w zakrętach. Bardzo mi się osobiście podoba wspomaganie kierownicy w nowym Grand C-MAX-ie, bo przy małych prędkościach jest czułe, ale przy dużych czułość jest zmniejszana – genialnie proste rozwiązanie, które mocno poprawia komfort jazdy. Silników do wyboru jest mnóstwo, chociaż osobiście wybrałbym EcoBoosta ze 125 KM na pokładzie: nawet przy tej mocy to bardzo ekonomiczna jednostka. Niektórych może przerażać cena, ale 70 tysięcy to nie jest wygórowana kwota za miniautobus, którym się jeździ bezpiecznie, wygodnie i przede wszystkim tanio. Tyle mojej opinii, decyzja o ewentualnym zakupie należy już nie do mnie 🙂
źródła obrazków: pinterest.com, coches.com