Ostatnimi czasy autonomiczne samochody są tak bardzo na topie, że regularnie okupują czołówki prawie wszystkich serwisów donoszących o jakichś przełomowych technologiach w branży motoryzacyjnej. Okazuje się jednak, że (jak zawsze) najsłabszym ogniwem rewolucyjnego w sumie patentu jest szeroko rozumiany czynnik ludzki – tu akurat sprawa dotyczy czegoś, co należałoby zdefiniować albo jako wynikającą z nieświadomości realiów ruchu drogowego niefrasobliwość, albo po prostu jako skrajną głupotę użytkowników samochodów wyposażonych w funkcję autonomicznej jazdy.
Nie dziwi mnie jakoś szczególnie, że ludzie postanowili przetestować granice możliwości tych systemów – bardzo dobrze, może akurat wykryją coś, co przeoczyli fabryczni testerzy. Zastanawia mnie jednak, dlaczego niektórym się wydaje, że najfajniej sprawdzać takie rzeczy w warunkach ruchu drogowego, gdzie jednocześnie mamy do czynienia z taką liczbą czynników (szczególnie takich, na które nie mamy osobiście wpływu), że powierzanie własnego bezpieczeństwa i życia nawet bardzo zaawansowanemu technologicznie systemowi jest najzwyczajniej w świecie idiotyzmem.
Dowodów jest całkiem sporo, bo regularnie na jutubie pojawiają się nagrania udowadniające, że jednak program autosterujący nie do końca radzi sobie w realiach prawdziwego ruchu drogowego. O, na przykład na tym filmiku dość dobrze widać, co się dzieje, kiedy taki system głupieje:
A na następnym filmiku macie to, o czym pisałem wyżej, czyli głupotę, niefrasobliwość i kompletny brak myślenia o potencjalnych konsekwencjach własnych działań. Jeśli macie samochód z autopilotem, to błagam, nie zachowujcie się tak, jak durnie z poniższego nagrania:
źródło obrazka: www.motorauthority.com